piątek, 27 lipca 2012

langosze i o prawdzie kulinarnej a la Vattimo

Pin It
TL wrócił z wycieczki. Nie pisałam przez te dwa tygodnie, z braku możliwości robienia zdjęć. Nie spędzałam też tyle czasu w kuchni,bo nie było głównego degustatora - hmm, może raczej konsumenta... 
Ale TL wrócił przywożąc nie tylko aparat foto i siebie - wrócił z doświadczeniami kuchni greckiej, węgierskiej, włoskiej i serbskiej. 
Uwielbiam wyzwanie jakim jest powtórzenie dokładnie takiego dania które komuś gdzieś bardzo smakowało, stąd langosze. Pisałam już kiedyś, że nie jestem ortodoksyjna - jedyne prawdziwe pesto nie istnieje, owszem istnieje jedyne prawdziwe pesto babci Antonia, która miała swój przepis zapisany w zeszycie. Ale tak naprawdę chodzi o kluczowe składniki i zasady. Reszta w każdym daniu, potrawie jest bardzo specyficzna, zależnie od regionu, miasteczka, nawet konkretnej restauracji/domu. Nie ma jednej prawdy, ale to nie znaczy, że nie ma prawdy - jest, tylko niejedna, a raczej są - tak twierdzi jeden z moich ulubionych filozofów postmoderny i w ogóle Gianni Vattimo.
A w końcu sztuka kulinarna to sztuka - musi być twórcza!
O langoszu usłyszałam od TL pierwszy raz, więc jednak jakiś wzór był mi potrzebny. Okazało się, że zdania w internecie są podzielone - dla jednych klasyczny langosz ma w składzie gotowane ziemniaki dla innych w żadnym wypadku!
Najpierw przewertowałam polskie strony i na wielu forach/blogach pojawiały się pełne oburzenia wpisy jaki jest jedyny słuszny LANGOSZ. Niektóre wypowiedzi były takie strasznie mądre i absolutnie ostateczne.
W końcu zajrzałam na stronę z bazą węgierskich przepisów - po węgiersku - i ogarnęłam ją z pomocą googletranslatora. 
Wyobraźcie sobie, że pod hasłem LANGOSZ znalazło się kilka rodzajów / każdy po kilka przepisów/ ciasta  - Langosz z kefirem, langosz z gotowanym ziemniakiem, langosz w 30 minut....
Skoro sami Węgrzy mają dystans do tematu to ja też :)





Przepis, który wykorzystałam jako pierwszy znajdziecie tu:
http://qchnia.wordpress.com/2009/02/01/langosz/ 

Przygotowanie było banalnie proste, smak smaczny jednak to jeszcze nie jest to co wspominał TL, więc będą następne wersje. Ale generalnie polecam.

W temacie kuchni włoskiej dostałam całą kucharską książkę, a o której jeszcze więcej napiszę.

2 komentarze :

  1. Świetnie,że masz dystans.
    Langosze przygotowałaś tak apetycznie,że chce mi się pędzić w ten skwar do kuchni.
    A jedyne pesto istnieje.Genueńskie.
    Tam ma swój rodowód.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) dzięki bardzo. Skwar straszliwy nie może powstrzymać prawdziwego szefa kuchni! ja się zabieram za paj rabarbarowy :)
    a pesto oczywiście pochodzi z Genui, jednak różni się nieznacznie zależnie od lokalnych recept:np. dodatek pecorino nie jest konieczny, wystarczy parmigiano reggiano lub Grana Padano.

    OdpowiedzUsuń