wtorek, 29 października 2013

krucho miękko słodko

Pin It
Bezowa rolada z migdałami, bitą śmietaną i kwaśnymi owocami*

150 ml białek
1 szklanka cukru
1/2 szklanki zmielonych migdałów
1 łyżka mąki kukurydzianej
1 łyżeczka octu ryżowego
200 ml śmietany 30%
2-3 łyżki cukru pudru
1 szklanka kwaśnych owoców (malin, porzeczek itp.)

Piekarnik nagrzewamy do 160 st.
Białka ubijamy na sztywno, w końcowym etapie ubijania dodając cukier.Łączymy z octem, mąką i 2 łyżkami migdałów.
Rozsmarowujemy na papierze do pieczenia. Pieczemy ok 30 minut. Suszymy na kratce. 
Rolujemy ze śmietaną ubitą z cukrem pudrem, owocami i resztą mielonych migdałów. 

* przepis stąd: http://tartfactory.blogspot.com/2011/12/rolada-bezowo-migdaowa-z-bita-smietana.html







idealny biszkopt bezglutenowy

Pin It

Bezglutenowy do tej pory brzmiało dla mnie jak obelga, ale ten biszkopt smakuje jak prawdziwy, rośnie super i po prostu jest idealny.
Bardzo polecam.


Biszkopt bezglutenowy
/* proporcje na tortownicę o śr. 18cm./

3 jaja
120 gr drobnego cukru
40 gr mąki ryżowej
30 gr mąki kukurydzianej
15 gr mąki ziemniaczanej
 1 płaska łyżeczka bezglutenowego proszku do pieczenia

Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia.
Nagrzewamy piekarnik do180 st.
Jajka ubijamy z cukrem, dodając go stopniowo.
Przez pierwsze 5 minut warto ubijać jajka w naczyniu podgrzewanym jak w kąpieli wodnej / stawiamy garnek z jajkami na garnku, w którym gotuje się mała ilość wody/. 
Następnie  - już bez podgrzewania - ubijamy aż masa stanie się puszysta i zbieleje / jak w dobrym koglu-moglu, kiedy cały cukier się rozpuści/.Łączymy mąkę z jajkami.

Wlewamy do formy wyłożonej papierem na spodzie i posmarowanej masłem po bokach.
Pieczemy w 180 st. ok 30 minut. Po wyłączeniu temperatury, uchylamy drzwiczki piekarnika na 10 minut. Studzimy biszkopt na kratce / po zdjęciu obręczy tortownicy/.


Kiedy biszkopt ostygnie - może to być następnego dnia - kroimy go na 3 blaty.

poniedziałek, 28 października 2013

macarownie

Pin It
Moja autorska hybryda, która powstała przez przypadek. 
Połączenie smaków francuskiego macaron i amerykańskiego brownie.

Macarownie

skorupki macarownie
waniliowy ganache z białej czekolady
lemon curd z tego przepisu 







skorupki macarownie

/składniki na 6 sztuk/
40 gr. zmielonych migdałów (lub orzechów)
65 gr. cukru pudru
40 gr. białek (ok 1,5 białka jaja L)
1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
15 gr. cukru
1 łyżka kakao

Piekarnik nastawiamy na 150 st.
Mielone migdały przesiewamy z cukrem pudrem i kakako.
Białka ubijamy na prawie sztywno. Dodajemy cukier i proszek do pieczenia. Ubijamy na wysokich obrotach na sztywno.Łączymy białka z migdałami tak aby powstała masa o konsystencji lawy (taki żargon blogów kulinarnych :/) i wyciskamy szprycą kółka o średnicy 3 cm na formę do macarons lub na papier do pieczenia. W tym drugim przypadku warto narysować sobie wcześniej okręgi dla uzyskania równego kształtu ciastek.
Odstawiamy na ok 40 minut do wysuszenia. Sprawdzamy czy już "wyschły" dotykając je lekko suchą reką , jeśli się nie przyklejają  - jest ok. 
Pieczemy w 150 st. ok 25 minut. Pierwsze 10 w górnej, kolejne 15 w dolej części piekarnika. 
Skorupki są gotowe kiedy delikatnie podważone odchodzą od formy. 
Odsatwiamy je do całkowitego wystudzenia. 

waniliowy ganache z białej czekolady:
W rondelku rozpuszczamy 1 tabliczkę białej czekolady z odrobiną śmietanki 30 % i esencji waniliowej. 
Masę studzimy w lodówce co jakiś czas mieszając szpatułką. Po całkowitym ostudzeniu powinna być gęsta ale plastyczna. 

Przekładamy macarownie waniliowym ganache z odrobiną lemon curd w środku. 







mini brioszki z crème pâtissière i pożeczkami

Pin It


Minibrioche z crème pâtissière i pożeczkami

1 porcja ciasta na brioche z tego przepisu
crème pâtissière
ok 2 szklanki pożeczek (świeżych lub mrożonych)

Crème pâtissière*

6 żółtek
5 łyżek mąki pszennej
10 łyżek cukru pudru
2 szklanki mleka 
2-3 łyżeczki esencji waniliowej z ziarnami 
1 płaska łyżka maku (opcjonalnie)

Żółtka łączymy z cukrem pudrem i mąką.

Powstaje właśnie taki gęsty krem, który dodajemy do podgrzewającego się mleka.










Cały czas mieszając podgrzewamy masę aż zgęstnieje do konsystencji budyniu, dodajemy w tym czasie mak i wanilię.Masa wygląda tak:


Brioszki

Kiedy krem całkowicie wystygnie. A ciasto jest już po pierwszym, godzinnym wyrastaniu, nabieramy po pełnej łyżce ciasta, formujemy kulki - weźmy pod uwagę to, że podwoją one swoją objętość  - rozpłaszczamy dłonią, układamy na środku łyżeczkę kremu i łyżeczkę pożeczek, zawijamy i zlepiamy dokładnie. 
Kulki zlepioną stroną układamy do spodu do ponownego wyrośnięcia na 30 minut.
Piekarnik nagrzewamy do 180 st. 
Wyrośnięte brioszki smarujemy roztrzepanym jajkiem i wyglądają tak:


Pieczemy ok 20-30 minut w zależności od piekarnika, w jego dolnej części. Niestety mój jest wielkości mikrofali dlatego po upieczeniu bułki wyglądały jak posadzka, ale normalnie trzeba zrobić między nimi odrobinę wolnej przestrzeni i będą okrągłe.



Przekrójcie jedną brioszkę na próbę i sprawdźcie czy krem nie zniknął ze środka, jego część na pewno wsiąkła w ciasto. Wtedy warto cienką końcówką szprycy dopompować trochę więcej. Żeby było na bogato, jak w życiu oczywiście - lepiej jak jest więcej. 

Brioszki rozdajcie ludziom, którzy Was nie lubią a chcielibyście żeby polubili. Możecie je przynieść w poniedziałek lub środę do korpo. Powodzenia.

środa, 23 października 2013

risotto

Pin It

Risotto z suszonymi pomidorami i pikantną krewetką.
(dla 2-3 osób)





150 gr ryżu do risotto (arborio)
0,7 litra   bulionu warzywnego (z 1,5 kostki )
2 łyżki masła
3 szalotki i 2 duże ząbki czosnku
5 suszonych pomidorów w oliwie
suszony estragon (ok. 1 łyżeczki)
1/2 szklanki białego wytrawnego wina
30-40 gr. startego parmezanu 
pieprz i sól do smaku (więcej pieprzu)

mrożone krewetki tygrysie w dowolnej ilości (np. ok 15 sztuk)
kilka ząbków czosnku
kilka łyżek masła
pokrojona w paski i wydrążona z pestek papryczka chilli 
szczypta soli

Przygotowanie:

Przygotowujemy bulion i odstawiamy na wyłączonym małym palniku.
Na patelni o grubym dnie lub w garnku rozgrzewamy oliwę masło i z 1 łyżką oliwy z pomidorów.
Dodajemy posiekane szalotki i czosnek. Następnie pokrojone pomidory.
Gdy szalotki się zeszklą wrzucamy ryż. Podsmażamy kilka minut.Dodajemy estragon.
Wlewamy wino i odparowujemy.
Włączamy palnik, na którym postawiliśmy bulion.
Chochlą, po jednej, dolewamy bulion do ryżu. Gdy jedna porcja się prawie całkiem wchłonie dodajemy kolejną. 
Gdy ryż zacznie powiększać swoją objętość sprawdzamy co kilka minut czy ziarna są już al dente - zmiękną jeszcze odstawione pod przykryciem!
Risotto al dente odstawiamy z gazu i mieszamy z tartym serem. Odstawiamy na 10 minut pod przykryciem.

Na patelnię wrzucamy krewetki, masło, rozgniecione ale nie obranie ząbki czosnku,papryczkę, trochę pieprzu. Zalewamy pół szklanki wody i pod przykryciem "smażymy" kilkanaście minut. Ostatnie kilka minut odkrywamy krewetki, żeby się przyrumieniły.

Pamiętamy o podaniu wina do kolacji!

inspiracja: http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_wloska/risotto_cytrynowe/przepis.html

czwartek, 17 października 2013

vegeorgia

Pin It
Ratatouille. 

Prowansalska potrawka z warzyw. Z K. przygotowałyśmy jej zapiekaną wersję. Warzywa ułożyłyśmy warstwami - ach te artystyczne zdolności - normalnie szał.
Nie pamiętam dokładnie ile warzyw realnie zużyłyśmy do ratatuja, bo  K. szatkowała bez opamiętania a TL podjadał.
Vegeorgia.
Wyszło smaczne, pachnące i dość ostre dzięki pieprzowi cayenne, ale lekkie i na pewno zdrowe danie.
Każdemu normalnemu człowiekowi do finalnego produktu polecam jednak dodanie ogromu tartego parmezanu. Ser to jest jednak ser. Trzeba to otwarcie przyznać.

składniki:
bakłażan, 3 małe cukinie, 3 papryki - 2 żółte, 1 czerwona, 4 dojrzałe pomidory, 2 cebule, kilka ząbków czosnku. świeże zioła - natka pietruszki, tymianek, bazylia. oliwa z oliwek,mielona papryka wędzona, pieprz, sól, odrobina pieprzu cayenne

Na patelni z łyżką oliwy podsmażamy cebulę pokrojoną w piórka i czosnek.
Wykładamy do naczynia żaroodpornego. Kroimy bakłażana w plastry i zasypujemy solą na kwadrans, aby pozbawić go goryczki (tak, to jest ważne). Kiedy puści sok, opłukujemy go z soli.
Następnie pozostałe warzywa kroimy w plasterki i układamy w taki sposób:

http://johnrieber.com/2013/06/29/ratatouille-chef-thomas-kellers-recipe-for-animated-food-magic/


Świeże zioła siekamy. Połowę mieszamy z oliwą i suszonymi przyprawami. Polewamy ułożone warzywa.
Resztę ziół pozostawiamy do posypania upieczonego dania.
Pieczemy w 200 st. ok 45 minut (zależnie od piekarnika czas może być dłuższy).





fenomen i manifest

Pin It


Muszę to wreszcie napisać, bo sumienie nie daje mi spokoju. No może nie sumienie, może nie kobieca - czy ogólnoludzka solidarność albo empatia. 
Te cechy mam w zaniku. 
To raczej organiczna reakcja na absurd. 
Temat jest prosty. Chodzi o relacje międzyludzkie i reakcje ludzi na siebie nawzajem. 
Nie jestem dobra we wprowadzeniach, szczególnie jeśli się we mnie wszystko burzy na myśl o krzywdzie jaką straszliwa ideologia akceptacji i tolerancji może wyrządzić niczego jeszcze nieświadomym jednostkom.

A zatem jest tak - wolność to świetna wartość, niezwykle wartościowa. Też uważam, że należy robić swoje i niczym się nie przejmować - mamy tylko jedno życie (najprawdopodobniej) i każdy z nas zrobi najlepiej jeśli właśnie nim się zajmie postępując tak, żeby mu było w tym jedynym życiu dobrze.
Wychodzę z założenia, że jeśli każdy zajmie się sobą najlepiej jak potrafi wszechświat będzie najlepszym z możliwych.
Dlatego jeszcze raz - nie jestem piewcą skostniałych norm, szykan, prześladowań odmienności ani krępowania swobód. Jestem całkowicie przeciwna terrorowi.


Laska się nie goli bo uważa, że nie ma takiej potrzeby. Idea artykułu - jestem przedstawicielką awangardy piękna, żyłabym sobie radośnie gdyby nie społeczny ostracyzm. 

No błagam. Po pierwsze jest to brzydkie, ale niech będzie, że nie mam monopolu na prawdę. 
Tylko skąd roszczenie, żeby wszystkim nagle się odmieniło? Przecież mamy jakiś zmysł smaku.
Zabijanie małych kotków jest złe - gładkie kobiece łydki są atrakcyjne. 
Tak po prostu jest.



Doprowadza mnie do szału retoryka powszechnej miłości, która jest ślepa. 
No po prostu tak się nie da żyć. 

Miałam kiedyś kolegę o skrajnie prawicowych poglądach. Jako szczery chłopak nie znoszący hipokryzji wywalał te swoje drastyczne poglądy w pierwszej rozmowie z dziewczyną, która mu się podobała. Chciał być otwarty. Był. Tylko drugich randek nie było. Był bezkompromisowy i wiecznie obrażony na niedojrzałość kobiet.

Pozostańmy różnorodni, wtedy będzie ciekawie.  Tylko nie uderzajmy głową w mur bo to bez sensu.

Ja uwielbiam być kobietą, uwielbiam ciuchy, kosmetyki, szpilki, lubię gotować i lubię jak facet jest silniejszy ode mnie. Oglądam Pamiętnik Bridget Jones i mnie śmieszy. Słucham popu i opery, piję alkohol, jem ser i czekoladę. Lubię dobrze się czuć. Nie znoszę dyskomfortu i nudnych ludzi.
Mam prawo do tego wszystkiego równocześnie wiedząc, że wiele z moich słabości i upodobań hołduje prostackim gustom. Wiem, że niektórzy ocenią mnie po pozorach. I to jest ok. 
Nie zmuszam nikogo do akceptowania mnie, lubienia, do niczego nikogo nie zmuszam. 

Każdy ma prawo być mądry lub głupi, brzydki, ładny, zaniedbany, pracowity lub leniwy. Jednak niesie to za sobą konsekwencje. Jeśli lubisz pić 24 h na dobę - ok, ale nie będziesz wtedy kierowcą rajdowym no bo jakby nie dojedziesz. 
Nie chcesz się odchudzać  - ok, ale nie nie będziesz paradował/a na wybiegach w Mediolanie, bo najzwyczajniej w świecie ubrania lepiej prezentują się na chudych.

Gdybym miała córkę powiedziałabym jej koniecznie to wszystko, że może być kim chce, ale musi zachować priorytety - swoje własne, takie nieprzyklejone jej przez kogoś, przez modę przez hasła. Własne. I uczyłabym ją piękna i celebrowania kobiecości. Czy gdyby kobiecość nie była czymś fantastycznym wielu mężczyzn tak desperacko nie chciałoby jej posiąść  - od aktu seksualnego aż po transgender.
Powiedziałabym jej, że nie musi się ukrywać pod rozciągniętym dresem, żeby brzmieć poważnie w męskim gronie, że  ma prawo być inteligentna, twarda i wrażliwa, promienna i czuła a następnego dnia wkurwiona do granic. Że nam to wszystko wolno i wolno nam być wysoko nad ziemią w ukochanych butach, za drogich i za ładnych na co dzień.

Szanuję wszystkie wybory. Choć niektóre uznam za idiotyczne. Jednak szanuję bardzo ludzi, którzy dokonują świadomych wyborów i idą z dumnie podniesioną głową mając odwagę kierować swoim losem wbrew utartym schematom. Bo to z definicji nie jest łatwe. Ważne tylko, żeby podejmując śmiałe decyzje brać za nie odpowiedzialność i być gotowym na ponoszenie konsekwencji.


środa, 16 października 2013

hummus

Pin It


Jakoś generalnie nie jestem na czasie, hummus był modny wieki temu, ale wtedy nie dałam się porwać.
Aż do spróbowania wersji z pieczoną czerwoną papryką - absolutnie mnie zachwycił!
Podaję wersję podstawową  - błyskawiczną i paprykową. Możecie poeeksperymentować też ze świeżą bazylią.



 


Hummus

1 puszka cieciorki
1/4 szklanki soku z cytryny
2 duże łyżki past sezamowej(tahiny)
1 mały ząbek czosnku, zgnieciony
2 łyżki oliwy z oliwek plus trochę do podania
1/2-1 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
szczypta mielonej papryki ostrej
kilka łyżek przegotowanej zimnej wody - do uzyskania odpowiedniej konsystencji


Blenderem z końcówką trzepaczki ubijamy sok z cytryny z pastą sezamową.
Dodajemy oliwę i przyprawy - miksujemy.
Dodajemy cieciorkę - osączoną i przepłukaną i czosnek.
Miksujemy na gładką masę. Dodajemy tyle wody ile potrzeba do idealnej konsystencji.

wersja z paprykowa

Czerwoną paprykę kroimy, skrapiamy oliwą i pieczemy ok 45 minut.
Gorącą paprykę wkładamy do woreczka na mrożonki i zostawiamy do wystygnięcia.
Obieramy ze skóry.
Dodajemy do hummusu  - miksujemy na gładko.

* Warto od razu upiec więcej papryki - do hummusu zużyjemy ok. połówki, resztę proponuję wykorzystać do przygotowania boskiej pasty z tuńczykiem:

http://przepisy.magazyn-kuchnia.pl/przepisy/spis/159682434/pasta+z+pieczonej+papryki+i+tu%C5%84czyka/p