Go glow girl!
Jest piękna choć nie idealnie smukła, w kuchni cała promienieje, iskrzy, lśni - bajka - dziewczyna za milion dolarów. Ale większość jej przepisów nie jest moim zdaniem ani wyszukana ani zbyt smakowita.
Kuchnia dla głodnych - tu i teraz, dla łakomczuchów.
Nigelllissima po prostu grzeszy w kuchni i jest absolutnie nieidealna. Podjada w nocy tort z lodówki, nakłada sobie dokładki makaronu, słowem - bawi się świetnie.
A ja rzadko kiedy sobie na to pozwalam. Pilnuję się bardzo przepisów, może dają mi poczucie bezpieczeństwa? Nie zaglądam często do książki Nigelli, natomiast uwielbiam ją oglądać, chociaż szukam inspiracji i wskazówek raczej u Gordona Ramsaya, to Nigella Lawson krzątająca się wśród swoich słoiczków z przyprawami, ziołami, bibelotami, buteleczkami, ciągle uśmiechnięta, z błyszczącymi oczami i radością, która od niej bije - nakręca mnie pozytywnie i relaksuje.
Fajnie móc zajrzeć do jej świata, pełnego luzu, miłości i życia, szczególnie w środku tygodniu kiedy wszystko musi być na tip-top i czasami mam już dość sztafety.
Kiedy przygotowałam moje słodkie ziemniaczki pomyślałam własnie o beztroskiej Nigelli - łatwo, przyjemnie, bezwstydnie!

Słodkie młode ziemniaczki
pół kilograma drobnych młodych ziemniaków
posiekany drobniutko świeży koperek lub suszony
przyprawa do dań z ziemniaków
miód płynny wielokwiatowy (lipowy będzie za słodki)
sól
kawałek masła do smażenia
Ziemniaczki gotuję w mundurkach, obieram, obtaczam w przyprawach, podsamażając na maśle polewam (z umiarem) miodem tak żeby powstała na nich klejąca otoczka, która po obsmażeniu będzie pyszna!.
*zdjęcia NIE SĄ mojego autorstwa