Niedawno był taki dzień kiedy poczułam się naprawdę wspaniale.
W swoim ciele, w swojej głowie, w swoim domu.
Kto poznał mnie choć trochę wie, że zawsze jest góra-dół, i nie znam stanu równowagi.
Od rozpaczy w euforię i tak bez końca.
Zawsze wydawało mi się, ze spalam się przez ten wewnętrzny chaos i pociąg do dramatu i że MUSZĘ koniecznie się z tym destrukcyjnym popędem uporać, osiągnąć wewnętrzny spokój.
Ostatnio przeczytałam bardzo mądre zdanie i - choć to się w życiu bardzo rzadko zdarza - to jedno zdanie właśnie do mnie dotarło:
" Nie dąż do równowagi, zaakceptuj jej brak i osiągnij harmonię"
Tym co mnie wykańczało, frustrowało i dołowało nie było nienasycenie - to poczucie winy wobec siebie i wobec reszty świata, czekającego aż w końcu się uspokoję i ogarnę.
Przepraszanie za każdy błąd, fałszywy krok, brak elegancji, ogłady, taktu, a z drugiej strony za zbytnią subtelność, brak asertywności. Za obcesowość, a później znów za bierność.
Ale wiecie co?
Jestem zodiakalnym Bliźniakiem, urodziłam się w upalne, burzliwe popołudnie i nie dostałam, jak żadne z nas, podręcznika jak żyć. Dlatego kieruje się instynktem, myślę, szukam, czuję i żyje czasem pięknie a czasem kompletnie beznadziejnie.
Od dziś nie stracę ani kropelki energii na przepraszanie, żałowanie, strach przed decyzjami, umniejszanie swojej wartości, mówienia tak kiedy myślę nie i unieszczęśliwianie się z godnym podziwu uporem na przeróżne sposoby.
"Bądź bardziej odpowiedzialna za siebie niż za innych"
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz