przedświąteczny kac - magisterka - te pierwsze kilka stron, które udało mi się napisać pokrywa się pleśnią. nie prowadzę ożywionej aktywności zawodowej ani nie uprawiam sportu.
nie opuszczają mnie rozterki natury egzystencjalnej - ale to powiedzmy ujdzie w kontekście,że niby może się do magisterki przydać, w końcu z filozofii -ta, nic bardziej mylnego, ale sama lubię się łudzić, w końcu w łudzeniu się jest jakąś pozytywną wibracją.
generalnie wiodę szczęśliwe życie i nawet trudno się dziwić, że absolutna niemoc twórcza w temacie - magisterka -potwór z Loch Ness, Yeti - w kontekście - każdy o niej słyszał, nikt jej nie widział - więc, że ta niemoc drażni wszystkich dookoła i prowokuje komentarze pełne szczerej troski:
"odwala ci, masz za dobrze"
"czas ucieka,nie będziesz coraz młodsza"
"bez pracy magisterskiej jesteś nikim" - to mój ulubiony, taki budujący
próbuję zagłuszyć poczucie winy i tym podobne produkując jedzenie dla ludzi, którzy prowadzą życie pełne istotnej i potrzebnej aktywności, w nadziei, że choć trochę uszczknę dla siebie z ich chwały jednostek wartościowych społecznie.
i pewnie by mi to na razie wystarczyło i nie wywnętrzałabym się na blogu gdyby nie najniższy z możliwych upadków: praliny.
praliny - stan wegetatywny konieczny i wystarczający do wykonania pralin:
roztapiam składniki
wstawiam do lodówki
wyjmuję, formuję, roluję kuleczki
obtaczam w czymkolwiek
i tak w kółko.
najlepsze jest obtaczanie bo można wtedy przeżywać PRZEŻYCIE ESTETYCZNE.
jest milion wariantów posypek do trufli i pralinek i większość jest bardzo ładna.
świat widziany znad praliny czekoladowej |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz